Cisza, to najlepsze, co nam się przytrafia. W ciszy jest
muzyka, wytchnienie, poezja i przestrzeń na myślenie. Zauważyłam, że właśnie w
ciszy dzieją się wszystkie dobre uczynki, piękne gesty, szlachetne decyzje.
Cisza to spokój i poczucie bezpieczeństwa. Jej przeciwieństwem, które napawa
mnie zgrozą jest wrzask. We wrzasku rodzą się demony, wrzask niosły ze sobą
hordy maszerujące w złowrogim świetle pochodni. Im więcej kłamstwa i podłości,
tym głośniejszy krzyk. Nawet śmiech przestaje być zabawny, a zmienia się w
szyderczy rechot pełen niechęci do wszystkiego, co wrzaskiem nie jest.
I w jaki sposób cisza ma się przebić przez zgiełk? Ona zawsze
schodzi z drogi, ustępuje, ucieka do wewnątrz. Nie lubi szarpaniny, wrogich
buczeń i wyzwisk. Woli zamknąć drzwi i okna i zanurzyć się w psią sierść.
Ale ten wszechogarniający wrzask zaczyna łomotać do drzwi
nawet najszczelniej zamkniętych. Płoszy ptaki i bezpańskie koty. I już nie
udaje się dłużej udawać, że to tylko przejściowy hałas.
Coraz trudniej znaleźć schronienie dla ciszy, żeby się nie
przeraziła i nie uciekła na zawsze. Dlatego najlepiej mieć ją w głowie i w
sercu. Chuchać, dmuchać i czekać, bo może kiedyś wrzask w końcu umilknie zawstydzony
sam sobą.