To zupełnie
nieprawdopodobne, ale okazuje się, że minął kolejny rok. Znowu wyjmuję pusty
kalendarz, aby zaznaczyć w nim ważne daty. Zerkam jak wypadają święta i długie weekendy,
przerzucam kolejne tygodnie równie szybko jak potem przelatują one w czasie
rzeczywistym. Próbuję sobie przypomnieć
początek roku, który właśnie się kończy, patrzę wstecz zdumiona, jak
wiele się przez ten czas wydarzyło, ilu ludzi spotkałam, ile obrazów
namalowałam. A wydawałoby się, że to chwila, moment. Przypominam sobie rozmowy
na różne tematy, zmienne nastroje i barwy, późną wiosnę, wyjątkowo piękne lato
i ciepłą jesień. Patrzę na kolorowe filiżanki, które uśmiechają się do mnie
przywołując wspomnienia emocji jakie towarzyszyły ich powstawaniu, myślę o
różnych lękach i obawach przy podejmowaniu ważnych decyzji, o potknięciach i
błędach, które kosztowały tyle zdrowia, a teraz wydają się oczywistą lekcją od
życia. Próbuję zebrać i jakoś uporządkować to co się udało i to co musiałam
odłożyć na przyszłość. To absolutnie magiczne jak ten sam rok był diametralnie
inny dla każdego z nas. Dla jednych okazał się świetny, pełen szczęśliwych
zdarzeń, sukcesów i wzlotów, dla innych taki sobie, po prostu jeden z wielu.
Jeszcze inni będą go wspominać jako czas naznaczony cierpieniem i z ulgą
przyjmą jego koniec. A ja sobie myślę, że niezależnie od tego jaki był ten
mijający rok, najważniejsze są marzenia i plany na ten kolejny. Szanuję ten,
który minął bo to kolejny rok mojego życia. Wykorzystałam go najlepiej jak
potrafiłam, a jeśli nawet czegoś w nim zabrakło to może tylko po to, aby mieć
szansę jeszcze to nadrobić. Cieszę się na ten nadchodzący i na tę wielką
niewiadomą, którą ze sobą niesie. To właśnie ta niewiadoma jest najbardziej
ekscytująca. Mogę pod nią podłożyć wszystkie marzenia, pomysły, oczekiwania, a
ona tylko mrugnie do mnie i powie: próbuj! Bo wszystko ma sens tylko wtedy, gdy
jeszcze chce się nam marzyć. Trudno: uda się lub nie uda, próbować zawsze
warto. Bo jeśli coś wyjdzie nie do końca tak jak się oczekiwało, lub nawet
okaże się zwyczajną klapą, to pozostaje satysfakcja, że się przynajmniej
spróbowało. Przechodząc przez magiczny most pomiędzy starym i nowym rokiem nie
chcę myśleć o niczym smutnym, złym, groźnym. Codzienność i tak zapewni
wystarczającą dawkę mrożących krew w żyłach informacji, obrazów i słów,
ludzkich dramatów i cierpienia. Ale ja ten czas przełomu chcę odczuwać jak
chwilę przerwy na oddech, beztroskie bujanie w obłokach. Czas na odważne
marzenia, które zabieram ze sobą w ten nowy rok.
Odważnego Nowego
Roku!
P.S. Jak co roku
wpisuję sobie wiersz Jonasza Kofty, którego fragment poniżej :).
(...)
Zamiast dmuchać
na zimne
Na gorącym się
sparzyć
Z deszczu pobiec
pod rynnę
Trzeba marzyć
Gdy spadają jak
liście
Kartki dat z
kalendarzy
Kiedy szaro i
mgliście
Trzeba marzyć
W chłodnej,
pustej godzinie
Na swój los się
odważyć
Nim twe szczęście
cię minie
Trzeba marzyć
(...)