Nigdy specjalnie nie interesowałam się sportem. Nikomu nie
kibicowałam, nie wciągały mnie ogólnonarodowe ekscytacje kolejnymi idolami.
Poza podziwem i szacunkiem dla talentu i katorżniczej pracy młodych ludzi,
którzy wyciskają z siebie ostatnie poty, żeby zdobyć kolejny wynik, nie czuję
potrzeby śledzenia tych zmagań. Raczej drażni mnie głuchy pomruk trybun i budzi
bardziej niepokój niż radość. Dlatego sama się zdziwiłam jak bardzo dotknęła
mnie dzisiaj informacja o śmierci Pana Bohdana Tomaszewskiego. Jakoś gdzieś tam
był od zawsze i miałam absolutną pewność, że niezmiennie będzie.
Pomyślałam, że ten elegancki, przystojny Pan, którego jako
dziewczynka słuchałam czasem w radiu, a potem widziałam w telewizji zawsze
odstawał od naszej rzeczywistości. Uwielbiałam słuchać jak mówi, nawet, jeśli
zupełnie nie interesowałam się tenisem. Jego wykwintny język, piękna
polszczyzna, staromodny akcent budziły zawsze moje wzruszenie. Kiedyś, przed
laty, był jak powiew wielkiego świata. Z tą swoją prezencją lorda, urodą
amerykańskiego aktora, relacjonujący sport u nas niezbyt lubiany i szanowany,
lądował w naszym ciasnym mieszkanku jak gość z innej planety. Dawał wyraźny
dowód, że życie może być barwniejsze, ciekawsze, pasjonujące.
Lata minęły, nasza rzeczywistość się zmieniła, sport
skomercjalizował. Medale, nagrody, transfery, celebrycki pęd za sensacją,
doping i afery zdominowały wszelkie relacje. Obserwując z boku ten zgiełk mam
czasami wrażenie, że patrzę na wielką, kolorową spiralę, nakręconą do granic
możliwości, gdzie każdy milimetr i każda setna sekundy opłacona jest krwawym
potem i łzami. Relacje „wystrzeliwane” urywkami zdań, okraszone specyficzną
nowomową, mają przede wszystkim nakręcać napięcie. Nieważne jak, byle dużo,
szybko i błyskotliwie.
Jakiś czas temu usłyszałam po długiej przerwie głos Pana
Bohdana komentującego występ któregoś z polskich tenisistów. Poproszony o
opinię, powiedział kilka zdań. Ale jakie to były zdania! Głos mocno już wiekowy
ale jak brzmiał! Smutno, że pozostaną nam tylko archiwa, z których pewnie ten
nasz zagoniony świat będzie coraz rzadziej korzystał. I nikt już nie powie tak
pięknie: Halooo, tu Wimbledon...